14 marca przebiegł w tym roku wyjątkowo pomyślnie. Narzeczony – uraczony czterdziestodekową porcją polędwicy – wyglądał na mocno usatysfakcjonowanego a jego penis był równie szczęśliwy. Co prawda były w nich obu silne elementy niewiary w istnienie tego zacnego święta, ale solidna porcja lodów rozwiała ostatecznie wątpliwości i wieczorem zalegli wspólnie na kanapie pogrążając się w sytej bezmyślności zadowolonego samca.
Gdy następnego dnia dotarłam do biura i przy porannej kawie podjęłam temat steka, wszyscy wyglądali na zdumionych. Tylko Adam uderzył otwartą dłonią w czoło i z okrzykiem: „na śmierć zapomniałem” wybiegł z kuchni, by wykonać pospieszny telefon do narzeczonego. Pozostali uśmiechali się niepewnie i koncentrując wzrok na mieszaniu kawy milczeli jak zaklęci. W końcu, nie mogąc znieść przerywanej postukiwaniem łyżeczek ciszy, Marta wzruszyła ramionami i bojowym głosem rzuciła:
– Ja tam leżę na plecach, ręce pod głową i niech się cieszy, że w ogóle zdejmuję piżamę. Potem się dziad parchaty przyzwyczai i mu się w głowie naprzewraca!
Następnie wymaszerowała z kuchni wojskowym krokiem i trzasnąwszy drzwiami pozostawiła nas w chmurze swojego niezadowolenia.
– O co jej chodziło? – Waldemort wyglądał na zszokowanego. – Myślałem, że mówisz o stekach…?
Spojrzałam na niego jak na bezsporne świadectwo istnienia obcych cywilizacji i sylabizując wygęgałam:
– Wal-de-mar! Bu-dzi-my-się! Stek-end-bi-dżej-dej! He-loł!
Wciąż przyglądał mi się nieprzytomnie:
– Stek i co…?
Westchnęłam głęboko i potrząsając głową zamruczałam:
– Jezusie Nazaretański, Królu Żydowski! Żeby szefowa musiała ci tłumaczyć! Blow job. Oral sex. Giving a head. Fellatio. Branie do buzi. Lodzik. Laska. Minetka dla chłopców. Dżizas fakin krajst! Co z tobą?!
– Nic, nic! – machał rękami czerwony po cebulki włosów. – Po prostu nie dosłyszałem… – ukłonił się i wycofał tyłem przez drzwi. – Wszystko jasne – zakrzyknął z korytarza i czmychnął zderzając się z powracającym do kuchni Adamem.
Gdy wczesnym popołudniem dotarłam na Żurawią Gosia już na mnie czekała wsuwając z zaangażowaniem w przełyk kolejne leżące przed nią przekąski. Obserwowałam przez moment energiczną pracę jej ust i już miałam podjąć temat, gdy oblizała wargi, mlasnęła i rzuciła:
– No i jak ci się z Maćkiem układa? Hm? Wszystko w porządku? – pociągnęła łyk wody i spojrzała na mnie badawczo. – Maciek to bardzo dobry człowiek. Paweł mówi, że najuczciwszy, jakiego zna – cmoknęła. – Tylko charakter ma za miękki… No i seks… Za seks odda wszystko…
Uniosłam brwi.
– Nie, nie, nie zrozum mnie źle. My nigdy… Ale znam Maćka od lat. Obserwuję go…
Brwi ukryły się za linią grzywki.
– No… – zawahała się – chciałam tylko powiedzieć, że za seks dostaniesz od niego wszystko…
Widząc moją zaszokowaną twarz poklepała mnie po ręce w geście doświadczonej kobiety i uśmiechnęła krzepiąco:
– Nie przejmuj się tak. Wystarczy obietnica seksu…
Kiedy wieczorem relacjonowałam narzeczonemu z chichotem, że awansował właśnie na erotomana o słabym charakterze, zadzwonił telefon:
– Aluuuu…? – Dyrektor Wielicki zawył przeciągle. – Tu instytut badania opinii społecznej SMG/KRC. Dyrektorowa? Dzwonimy w sprawie corocznych badań nad seksualnością kobiet – zarechotał.
Puściłam do Maćka oko i rozsiadłam się wygodnie na kanapie. Dyrektor dzwonił rokrocznie. Zawsze w marcu i zawsze do tej samej grupy zaprzyjaźnionych kobiet, które wypytywał szczegółowo o wszelkie przychodzące mu do głowy perwersje, punktując każdą twierdzącą odpowiedź i wyłaniając laureatkę, która mogła liczyć na jego dozgonny szacunek i stosowną publicity.
– Czy jest pani gotowa udzielić odpowiedzi na kilka pytań? Ankieta jest krótka i nie zajmie nam więcej niż trzy minuty. Czy uprawia pani następujące rodzaje aktywności seksualnych…? Proszę odpowiadać wyłącznie „tak” lub „nie” – ciągnął wprawnym głosem konferansjera. – Oral: dawca? biorca? z połykiem? Anal: dawca? biorca? palec? strep-on? dildo? wibrator? BDSM: sługa? domina? wiązanie? kajdanki? knebelek? pejcz? Pissing: aktywnie? pasywnie? Miejsca publiczne: klub? park? biuro? urząd skarbowy? inne? Fetyszyzm: aktywny? pasywny? Trans? Voyeuryzm? Trójkąt? Wielokąt? Swinging? Orgietka? – Świetnie, już kończymy. – Łóżko rodziców? Łazienka teściów? Najlepsza przyjaciółka? Szef? Dziękuję, to wszystko.
Przez chwilę w tle słychać było tylko lekkie pomruki i szelesty podliczającego punkty Dyrektora. W końcu chrząknął z niezadowoleniem i warknął do słuchawki:
– Noż, kurwa, Dyrektorowo! Miałaś rok czasu, żeby się poprawić! Narzeczony, kurważ jego mać! – sapnął i zmieniając znowu głos ciągnął z namaszczeniem. – Mam przyjemność poinformować panią, że znalazła się w chlubnym gronie finalistek. Niestety, osiągnięty wynik nie kwalifikuje pani do uścisku ręki, życzymy jednak powodzenia w kolejnych latach.
– Kto wygrywa?
– No jak to, kurwa, kto?! Dyrektorowa Moniczka! Jak co roku! Albo zdzira kłamie jak najęta, albo faktycznie… Strach taką w ciemnym zaułku spotkać! Człowiek ani się obejrzy a już ma dildo w okrężnicy!
– Jasieńku, ale czy ty na pewno masz właściwą próbkę statystyczną?
– Noż, dyrektorowo! O co ty mnie podejrzewasz?! Toż ja do wszystkich z listy kontaktów dzwonię! A jak po pierwszym pytaniu słyszę „nie”, to z miejsca dziękuję, bo toż kurwa i czasu i nerwów szkoda! Ech… Żałość z tymi babami. Ale, kurwa, szansę daję! Dzwonię po Dniu Loda, żeby nie było, że może zapomniały jak się przełyka… Ech, dyrektorowo kochana… Powiem ci, że ja to już, kurwa, nie wiem, gdzie jakąś normalną można znaleźć. Albo nic, albo tak jak dyrektorowa Moniczka: strach się po mydło schylić. Ech…
Dyrektor rozłączył się bez pożegnania a ja pogrążyłam się w dojmującym poczuciu osamotnienia.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.