Cel: pal!

 

Będąc młodą literatką napisał do mnię pacjęt z następującą kwestią:
 

– Dzień dobry, pani doktór!

– Dziędobry! Cóż pana sprowadza?

– Chciałbym się doinformować w kwestii żydowskiej.

– Słucham pana.

– Czy prawdą jest jakoby Izraelczycy byli tak wspaniałymi kochankami, jak wieść gminą niesię?

 

– Nie mnię wyrokować. Nie miałam dotąd okazji przeprowadzenia stosownych badań w terenie, by móc udzielić panu rzetelnej odpowiedzi.

 
Zza monitora dotarło do mnię podejrzliwe spojrzenie pozwalające mię zrozumieć jak musi się czuć pacjęt poddawany przeze mnie badaniu per rectum.
 

– Pani doktór! Jak mówi przysłowie żydowskie jeśli handlujesz miodem, znajdziesz okazję do lizania! Proszę mnię nie manipulować i wyznać natychmiast wszelkie sekrety obrzezanej lubieżności.

– Tłumaczę panu, że nie mogę się kompetętnie wypowiedzieć.

– Dlaczegóż to aby?

– Dlategóż, że nie dysponuję stosowną próbą statystyczną, która uzasadniałaby jednoznaczność osądu.

– Proszę zatem ekstrapolować na podstawie zebranego materjału.

– Cóż pana zatem interesuję?

– Chcę być powiadomiony, czy warto poddać się skróceniu wiadomej części ciała… Proszę się określić!

– To zależy od warunków wyjściowych. Czy dokonywał pan kiedyś stosownego pomiaru?

– Tak, owszem.

– Linijką czy metrówką?

– Paczką papierosów. Półtorej długości…

– Pozwoli pan że dokonam stosownych obliczeń. Czy były to może marlboro setki? A może sto dwudziestki capri?

– Nie, pani doktór, były to zwykłe pall-malle.

 
Dokonawszy szybkiej kalkulacji spojrzałam w ukryte za monitorem oczy pacjęta z lekarską troską poszukując w nich pierwszych oznak szaleństwa. Pacjęt temczasem spoglądał był na mnię wyczekująco:
 

– Jak więc zatem będzie, pani doktór? Czy jest pani gotowa zreferować mię zalety obrzezania?

– Mówiłam już panu, że nie mnię oceniać. Powinien pan zasięgnąć rady swojej partnerki.

– Liczyłem na panią doktór…

 
Czując na sobie lubieżne spojrzenie pacjęta spłoniłam się sromotną czerwienią.
 

– Lepszy jest Żyd bez brody, niż broda bez Żyda… Proszę okazać narząd celem zabiegu!

 
Łącze sieciowe zamigało zieloną diodą dając mię znak do rozpoczęcia operacji. Szast-prast! Otrzepałam ręce ignorując bolesne zawodzenie pacjęta.
 

– Pani doktór! Pani doktór! Nie o ten zabieg mię chodziło!

 

Odłączyłam pacjęta od aparatury nadawczej myśląc o wielkiej izraelskiej mądrości, że najlepiej uczyć się golić na cudzej brodzie.

 

2006 © Anna Zacharzewska