Schyłek lata wraz z policyjną akcją „bezpieczny powrót” zagęściły powierzchnię biurową i przypomniały nam twarze dawno nie spotykanych kolegów. Ci, powróciwszy do pracy po długich tygodniach wywczasów, skupiali się teraz na plotkach, pogłoskach i famach licząc zapewne, że pod ich nieobecność świat zadrżał w posadach i wszystko zmieniło się nie do poznania…

…Zarumieniona na twarzy, z czołem błyszczącym emocją i siną pokrzywką na szyi jechała z koksem sądząc od czci i wiary palestrę, męża i „dziwkę-kochankę”. Jej słowa wzbierały jak powódź i rozlewały się wokół zbierając ze sobą wszystkie lżejsze przedmioty. Kurwy z chujami pędziły na falach, skurwiele płynęli za nimi a drobne ciule, szmaty i france unosił prąd tak potężny, że zanurzenie weń stopy groziło protezą…

W pierwszym tygodniu kwietnia Ojciec skończył sześćdziesiąt lat a ja uświadomiłam sobie w pełni bolesną nieuchronność przemijania. Z każdym dniem kolejne komórki obumierały, metabolizm spowalniał a ciało zasuszało się na kształt pomarszczonego pergaminu, którego nie były już w stanie wygładzić najdroższe nawet kremy. W oczach nie było już tego blasku, włosy matowiały a chód stawał coraz mniej sprężysty. Poranne wstawanie było spowolnione, czas reakcji wydłużał się a perspektywy karlały. Do szans na zostanie śpiewakiem operowym, dowódcą wojsk lotniczych czy kardiochirurgiem – które od lat były zerowe – teraz doszusowała niemożność uzyskania profesury, zarobienia okrągłego miliarda i trafienia na okładkę Time’a. Ojciec co prawda trzymał się świetnie, ale…

Dawno, dawno temu, w czasach, gdy liczne romanse wypełniały mi ściśle rozbuchany grafik a atrakcyjni mężczyźni tłoczyli przy drzwiach w nadziei na niewyłącznie intelektualne rozrywki, moim pierwszym konsultantem w sprawach związkowych i jednym z najbardziej oddanych przyjaciół pozostawał niezmiennie Marek Ruszkowski – mężczyzna z wieloletnim małżeńskim stażem, życiowym doświadczeniem i zdrową dawką życzliwego rozsądku…

Nastał sezon ogórkowy i w mediach zapadła cisza, której nie zdołał zapełnić ani ślub Liszowskiej ani najnowsze buty Dody. Panującego w eterze marazmu nie przełamały nawet rzucająca się ze sceny Lady Gaga i pozująca do zdjęć z gepardami Ania Świątczak. Były wakacje i żaden cud nie był wstanie ożywić kolorowych okładek. Dziennikarze i paparazzi snuli się w upale niechętni jakiejkolwiek aktywności, a rozleniwieni poszukiwacze niusów sięgali po odkrycia naukowców mogące choć w części wypełnić medialny eter…