Nastał sezon ogórkowy i w mediach zapadła cisza, której nie zdołał zapełnić ani ślub Liszowskiej ani najnowsze buty Dody. Panującego w eterze marazmu nie przełamały nawet rzucająca się ze sceny Lady Gaga i pozująca do zdjęć z gepardami Ania Świątczak. Były wakacje i żaden cud nie był wstanie ożywić kolorowych okładek. Dziennikarze i paparazzi snuli się w upale niechętni jakiejkolwiek aktywności, a rozleniwieni poszukiwacze niusów sięgali po odkrycia naukowców mogące choć w części wypełnić medialny eter…
silikon
Od dłuższego czasu Goran był dla mnie postacią legendarną. Mężczyzną, którego zbudowałam sobie na kształt i podobieństwo cygańskich gangsterów Kusturicy. Facetem o bałkańskiej duszy uwięzionym w tanim i zbyt obszernym garniturze, jaki wybierają zwykle inżynierowie. Człowiekiem równie tragicznym co zabawnym, nałogowo niezaspokojonym i całkowicie niezdolnym do zrobienia czegokolwiek, co mogłoby zachwiać jego – bezpiecznym w gruncie rzeczy – światem.