Marta wsunęła głowę przez uchylone drzwi i teatralnym szeptem syknęła:

– Nie będzie mnie przez jakiś czas… Idę na casting na grubasa…

Zanim zdążyłam zareagować, już jej nie było.

– Na jaki casting? – spojrzałam pytająco na zamykające się drzwi. – Na grubasa?

Od dłuższego czasu Goran był dla mnie postacią legendarną. Mężczyzną, którego zbudowałam sobie na kształt i podobieństwo cygańskich gangsterów Kusturicy. Facetem o bałkańskiej duszy uwięzionym w tanim i zbyt obszernym garniturze, jaki wybierają zwykle inżynierowie. Człowiekiem równie tragicznym co zabawnym, nałogowo niezaspokojonym i całkowicie niezdolnym do zrobienia czegokolwiek, co mogłoby zachwiać jego – bezpiecznym w gruncie rzeczy – światem.