Celebracja kolejnych urodzin odbiła się kilkudniową, bolesną czkawką galopującego Weltschmerzu i zaowocowała frustrującym przekonaniem, że zmieniam się powoli w nawóz historii. Bez szans na patent, Nobla ani Oscara. Wizje przyszłych zaszczytów stawały się coraz mętniejsze, obietnice awansów – rozmyte nierealnością, a szanse na zbitą naprędce fortunę – naiwne jak rojenia dziecka. Pogrążałam się powoli w spokojnym, wyzutym z aspiracji pogodzeniu z losem, dorastając do momentu, gdy jedynym celem stanie się życie jako takie…